[ Pobierz całość w formacie PDF ]

może wybuchną ć Kłamała, żeby
.
ratowaćwuja, kiedy całym swym
jestestwem pragnęła głoś
no
krzyczećo jego przewinach.
Zajrzała do zamkniętego pokoju
i nie zdziwiło jej, że jest
pusty, pamiętała bowiem wizytę
furgonów sprzed kilku nocy, ale
widok sznura, który poznała
natychmiast jako ten sam, co
zwisał z belki, był dla niej
wręcz nie do zniesienia. A
przez wzglą d na ciotkę musiała
się pohamowaći nie odezwać
słowem. Postą piła haniebnie,
nie miała na to innego
okreś
lenia. No cóż, stała się
współuczestniczką zbrodni i
odwrotu nie ma, należy teraz do
bandy z "Jamajki". Piją c drugi
kubek wody, pomyś
lała
cynicznie, że w końcu będzie
pewno wisiała obok wuja.
Kłamała nie tylko po to, żeby
go ratować myś
, lała dalej z
rosną cym gniewem, skłamała też,
aby pomóc jego bratu Jemowi.
Jem Merlyn powinien jej być
wdzięczny. Dlaczego skłamała,
kiedy pan Bassat o niego
zapytał, sama nie wie. Jem
pewno nigdy się o tym nie
dowie, a gdyby się nawet
dowiedział, uważałby, że
inaczej w ogóle nie mogłaby
postą pić
.
Ciotka Patience wcią ż
pojękiwała i pochlipywała przy
ogniu, Mary zaśnie była w
odpowiednim nastroju, żeby ją
pocieszać Czuła, że jak na
.
jeden dzień doś
ćzrobiła dla
rodziny i nerwy napięte ma do
ostatnich granic. Jeżeli choć
przez chwilę dłużej zostanie w
kuchni, zacznie krzyczećz
irytacji. Wróciła do balii w
ogrodzie warzywnym i z pasją
zanurzyła ręce w szarej
mydlanej wodzie, która była już
teraz lodowata.
Joss Merlyn wrócił tuż przed
południem. Mary słyszała, jak
szedł z frontowego hallu do
kuchni, gdzie żona przywitała
go od razu bełkotliwym potokiem
słów. Mary nie odchodziła od
balii. Niech ciotka Patience
opowie o wszystkim na swój
sposób, a jeżeli wuj będzie
chciał potwierdzenia relacji,
ona, Mary, zdą ży wrócićdo
domu.
Nie słyszała słów, ale głos
ciotki brzmiał donoś
nie i
piskliwie, wuj zaśod czasu do
czasu wtrą cał ostro jakieś
pytanie. Po chwili skiną ł na
Mary przez okno, weszła tedy do
ś
rodka. Joss Merlyn z twarzą
jak chmura gradowa stał przy
kominku.
- Chodz tu! - krzykną ł. -
Gadaj, jak było. Co ty wiesz o
tym wszystkim? Ciotka bełkoce
cośod rzeczy, skrzeczenie
sroki miałoby więcej sensu. Co
tu się działo, u diabła
ciężkiego? Chciałbym wreszcie
wiedzieć
.
Mary opowiedziała mu zwięzle,
co zaszło tego ranka. Nie
pominęła nic - z wyją tkiem
pytania dziedzica o Jema - i na
zakończenie powtórzyła słowa
pana Bassata, że ludzie nie
będą spali spokojnie, dopóki
Jossa Merlyna nie powieszą , jak
w swoim czasie powieszono jego
ojca.
Gospodarz wysłuchał w
milczeniu, a kiedy skończyła,
rą bną ł pięś w stół, zaklą ł i
cią
kopną ł krzesło, aż odleciało na
drugi koniec kuchni.
- Podstępny łajdak! - rykną ł.
- Miał akurat takie prawo
wdzieraćsię do mojego domu,
jak pierwszy lepszy przybłęda.
Całe gadanie o nakazie to
blaga, wy idiotki, takie nakazy
nie istnieją . Na Boga, gdybym
był tutaj, odesłałbym go na
Północne Wzgórze w takim
stanie, że własna żona by go
nie poznała, a jakby nawet
poznała, to i tak nie miałaby
już nigdy z niego pociechy.
Bodaj go pokręciło! Już ja
nauczę pana Bassata, kto tu
rzą dzi. Będzie się jeszcze
czołgał u moich stóp.
Nastraszył was, co? Spalę mu
dom, jeżeli znów spróbuje
swoich sztuczek.
Joss Merlyn ryczał
ogłuszają co na cały głos, ale
Mary nie bała się go w takim
nastroju, wszystko to były
czcze pogróżki, wywrzaskiwane
na pokaz. Dopiero wówczas,
kiedy mówił szeptem, stawał się
naprawdę niebezpieczny. Teraz
mimo krzyków był mocno
wystraszony, Mary wyraznie
widziała, że jej relacja
wstrzą snęła nim i stracił
pewnoś
ćsiebie.
- Dajcie mi cośdo zjedzenia
- rzekł. - Muszę znów wyjechać
,
nie mam chwili do stracenia.
Przestań trajkotać Patience,
,
bo ci koś
ci porachuję. A ty,
Mary, dobrze się dziśspisałaś
,
będę o tym pamiętał.
Siostrzenica spojrzała mu w
oczy.
- Nie przypuszczasz chyba,
wuju, że zrobiłam to dla
ciebie? - rzekła.
- Nic mnie nie obchodzi,
dlaczegośto zrobiła, rezultat
jest ten sam - odparł. -
Wprawdzie ten dureń Bassat i
tak by nic nie znalazł, bo się
już urodził bez głowy. Ukraj mi
chleba, przestań gadaći siadaj
na swoim miejscu.
Ciotka Patience i Mary w
milczeniu usiadły przy stole i
reszta posiłku odbyła się bez
dalszych kontrowersji.
Oberżysta zjadł, wstał
natychmiast i nie odzywają c się
słowem poszedł do stajni. Mary
spodziewała się, że wyprowadzi
znów konia i pojedzie
goś
cińcem, ale po paru minutach
wrócił, wyszedł kuchennymi
drzwiami do ogrodu, a następnie
ruszył przez pole. Widziała,
jak idzie na przełaj przez
torfowiska i zaczyna wspinać
się po stromiznie wiodą cej na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp6zabrze.htw.pl
  •